Przy okazji mówienia (pisania :)) o wtyczce do tłumaczenia wtyczek (😂🙈) i motywów (lekcja 8.6. Przydatne wtyczki – tłumaczenia), wspominałam, że przez tłumaczenia rozumiem coś innego niż wielojęzyczność, i że o samej wielojęzyczności będę jeszcze ględzić potem.
Oto nastało potem 😃
Choć tak naprawdę temat tłumaczenia strony na kilka języków to się przewijał już przy okazji pierwszego czy drugiego lajwa, choć kto by tam pamiętał takie zamierzchłe dzieje 😃
Wtedy to się za dinozaurami goniło, a nie… 😉
No w każdym razie wtedy mówiłam, że tłumaczenie jednej strony na wiele języków choć jak najbardziej jest w WordPressie możliwe, to niekoniecznie zawsze jest to najlepszy pomysł i może rodzić parę problemów po drodze.
I właśnie warto trochę pomóżdżyć nad nimi już teraz, żeby strategicznie podejść do rzeczy, bo może się okazać, że odwalimy kawał gigantycznej roboty z tłumaczeniem strony na trzy języki, a w połowie okaże się, że no dobra, ale przecież my fanpage mamy tylko po polsku, to czy nie będzie głupio, jak będzie z nim połączona niemiecka wersja strony?
No bo właśnie to jest najgorsza robota przy myśleniu o tłumaczeniu strony na tysiąc języków świata 😃 STRATEGIA i przewidywanie pewnych faktów. 🤓
Ja na przykład jestem królową głupiej roboty i całe moje życie wygląda generalnie tak, że zapalam się do jakiegoś pomysłu, zaczynam, frunę na skrzydłach orła, a potem się rozbijam o pierwszy lepszy ekran dźwiękochłonny przy autostradzie, bo nie wzięłam pod uwagę, że nie sama jedna jestem na tym świecie i coś mi może wejść w paradę. Że lecę, a nie wiem czy będę miała gdzie wylądować. Albo że lecę, ale nie spojrzę, czy nie ma przede mną czasem trąby powietrznej 😃
No takie tam 😃
Także warto się porozglądać za trąbami powietrznymi przed startem, żeby Was nie wessało i nie wypluło potem nad Saharą bez grama wody 😃
I ja Wam kilka potencjalnych trąb pokażę, a jak 💪
Mówią, że ekspert to ktoś, kto popełnił już wszystkie możliwe błędy i pod tym względem, moi drodzy, to ja już mam habilitację, profesurę i mogę w ogóle być rektorką Wielkiego Uniwersytetu Wszelkich Fackupów 😂
Technicznie – jasne, da się. Ktoś mógłby nawet dodać, że bez problemu (choć tu postawiłabym drobną gwiazdkę do rozwinięcia za moment).
Jest do tego kilka wtyczek, na przykład:
Część z nich jest w jakimś zakresie nawet darmowa – np. Weglot do 2000 słów (dość mało….) czy Polylang w swoim podstawowym wydaniu.
WPML jest płatny już na dzień dobry (od 39 dolców netto rocznie wzwyż), a jednak gdybym to ja miała stawiać stronę, brałabym pod uwagę chyba tylko WPML, bo jest znacznie bardziej dopracowany od darmowego niby Polylanga i więcej wtyczek się z nim bezboleśnie integruje
Tu się właśnie zaczynają te trąby powietrzne 😊
Generalnie w pierwszym odruchu wyobrażamy sobie, że cóż trudnego w przetłumaczeniu strony na parę języków – ot, będzie okienko do wpisania treści wpisów czy stron w drugim języku i w zależności od wyboru języka – witryna wczyta albo tę, albo tamtą treść, w jednym albo drugim języku.
No i tak, tak, mniej więcej tak to działa, jak widać na zdjęciu wyżej. ALE.
Zawsze musi być jakieś ALE, nie? 😉
Trzeba sobie zdać sprawę (tu się zapala żaróweczka 😃), że treść na stronie, to nie tylko treść wpisu czy treść podstrony.
Treść to też menu, treść to zawartość widgetów w bocznej szpalcie, w stopce, treść to teksty w koszyku, jeśli ktoś chce mieć sklep, treść to też to wszystko, co dociera w przypadku sklepu do Klienta w mailach z potwierdzeniami.
A to jeszcze nie koniec, nie nie… 🙈
Treść to też tytuły obrazków i ich teksty alternatywne (przypominam moduł o dodawaniu treści 😊), treść to przecież też to, co chcemy mieć w snippetach wyświetlanych w Google, treść to też URL, czyli po prostu link do strony (głupio mieć stronę po angielsku ale pod adresem, który brzmi polsko, nie?), treść to wreszcie wszystkie komunikaty wyświetlane przez różne wtyczki, na przykład komunikat o cookies wyświetlany przez wtyczkę ciastkową 😊
I teraz, jeśli zdecydujemy się na takie tradycyjne tłumaczenie z pomocą wtyczki do wielojęzyczności, bo ktoś nam powiedział, że jest do tego wtyczka i można ogarnąć, warto sobie sprawdzić już na początku, czy te wszystkie elementy będzie się dało nią przetłumaczyć.
Żeby nie było, że przetłumaczymy na trzy języki 500 wpisów, po czym się okaże, że i tak pół strony mamy po polsku, bo motyw nie jest przystosowany do wielojęzyczności i ciastka też nam się będą pokazywać po polsku niezależnie od języka. Bo właśnie wtyczka do ciastek nie współdziała z wtyczką do wielojęzyczności… (a to nie jest jakaś szczególnie wyjątkowa sytuacja)
Bo to jakby przebiec maraton i na ostatnich metrach zostać wessanym przez to tornado, i wyplutym na początku 😃
Niby się natłumaczycie, natłumaczycie, a pół strony i tak jest nieprzetłumaczona. I nieprzetłumaczalna.
Ups. 🙈
Dlatego gdy idziemy we wtyczkową wielojęzyczność strony, np. w WPML, trzeba już potem przy każdej wtyczce i każdym motywie upewniać się, że jest kompatybilny z WPML (jeśli jest, to często będą się tym chwalić w opisie oczywiście), żebyśmy mieli pewność, że na bank przetłumaczymy każdy tekst, który ta wtyczka wypluje odwiedzającym.
Wbrew pozorom to może być z czasem duża upierdliwość.
No i trzeba się też zastanowić, co z tymi kawałkami, o których może wcześniej nie myśleliśmy… Czy nie będzie nam na przykład przeszkadzać, że przetłumaczyliśmy informację o 10 sposobach na zwalczenie ślimaków bez skorupek za pomocą wysuszonego krowiego łajna na hiszpański, ale mieszkańcy Madrytu nadal widzą ten artykuł pod adresem:
www.domowabogini.pl/es/gincie-slimaki-lajno-was-wykonczy?
Jeśli zachowamy nieprzetłumaczone URLe, czy nie będzie nam przeszkadzać, że nieco trudniej będzie nam się promować ogólnie i pozycjonować w wyszukiwarkach na zagraniczne frazy?
Podobnie – że trochę może sobie zrobimy pod górkę z SEO, jeśli nie przetłumaczymy na przykład tekstów alternatywnych do obrazków?
A co z załącznikami do wpisów? Jeśli udostępniasz coś w pdfie do pobrania ze strony, czy będziesz mogła udostępnić różne pliki dla różnych wersji językowych?
Takich problemów do przemyślenia i sprawdzenia przed zdecydowaniem się na konkretną wtyczkę jest właśnie milion 😊 (jeśli planujecie mieć sklep, to dwa miliony 😉)
➡️ ot choćby nad social mediami
Zamierzasz mieć dla strony fanpage? Konto na Instagramie? Na Pintereście?
A jedno czy dla każdego języka osobne?
Jeśli jedno, co zrobić z takim insta wallem zamieszczonym w bocznej szpalcie, który będzie z nagła Włochów kierować na polski profil?
Jeśli dla każdego języka po jednym, czy ogarniesz ich tyle? I czy wtyczka, którą wybierzesz, da Ci możliwość wstawiania różnych widgetów w boczną szpaltę w zależności od języka?
➡️ nad adresem URL
No bo jeśli będziesz mieć stronę z domeną .pl, to czy na pewno będzie budziła zaufanie Niemców tak samo, jak strona z domeną .de?
➡️ nad SEO – o tym już trochę wspominałam i bez dobrej znajomości tematu oczywiście trudno pomyśleć o wszystkim naprzód, ale warto się zastanowić, czy łatwiej nam będzie na frazy danego języka pozycjonować osobną stronę w jakimś języku czy właśnie stronę wielojęzyczną (oczywiście jak zawsze to zależy, ale przeważnie moim zdaniem to pierwsze :))
➡️ nad pikselem Facebooka – czy będziecie umieli wyskubać sobie ze zbieranych przez niego danych te odpowiednie, żeby puszczać na jego podstawie reklamy w odpowiednim języku do odpowiednich odwiedzających? Czy może lepiej mieć dwie strony i na tej podstawie dzielić odwiedzających?
A wierzcie mi, to dopiero czubek góry lodowej i w zależności od swoich działań, każdy napotka na drodze jeszcze milion takich zagwozdek 😃
No nic, no. 😃
Jeśli chcecie mieć stronę w więcej niż jednym języku, trzeba podjąć decyzję i wybrać jedno z dwóch:
Ja nie planuję swojej strony uwielojęzyczniać (na razie), ale wiem, że ja osobiście (w mojej sytuacji) wybrałabym to drugie rozwiązanie.
Ktoś mógłby powiedzieć, że Oesu, ale to musisz zrobić drugą stronę… ale tak naprawdę – jaki to problem? Tak realnie? 😃
Na takim Smarthoście zrobienie kopii strony jest dokładnie tak samo skomplikowane, jak stworzenie stejdża 😃
Czyli klika się jeden guzik 😃
Obok ikonki tych trzech komputerków na gałęzi, tej do tworzenia stejdża, są dwie karteczki – do tworzenia klona 😊
Potem już normalnie – wybiera się domenę, pod którą ma być klon, pole W katalogu zostawia puste, nazwę bazy danych uzupełnia jakimiś losowymi sześcioma znakami i tyle! Druga, identyczna strona gotowa 😊
Potem trzeba już tylko wszystkie teksty po kolei przetłumaczyć na inny język, ale to i tak by trzeba było zrobić przeca 😊
A później w menu strony włoskiej dodać obrazek z polską flagą linkujący do polskiej strony, a w menu polskiej strony – z włoską.
I finito! 🥳
Jak dla mnie – to dużo mniejszy problem niż mierzenie się z upierdliwościami wtyczkowej wielojęzyczności.
Prawdziwym problemem może się okazać coś kompletnie innego, zwłaszcza w przypadku sklepów – na przykład synchronizacja stanów magazynowych obu wersji sklepów (będących w sumie jednym sklepem na dwóch stronach) albo to, że Klient wsadzi coś do koszyka, przejdzie na drugą wersję językową i koszyk będzie miał już pusty (ale tak na serio – jak często w trakcie zakupów zmienia się język? 😊)
Właściciele przyszłych sklepów mają więc twardszy orzech do zgryzienia i tu naprawdę trzeba sobie drzewko decyzyjne rozpisać 😃 Nie ma że boli.
Mówiłam, że robota to jest łatwa część, a to myślenie jest tak naprawdę trudne 😃 (i mi nie wierzyliście ;))
Ale jeśli miałabym prostą stronę firmową albo blog – z pewnością po prostu postawiłabym drugą stronę przez klonowanie i to ją po ludzku przetłumaczyła, bez uzależniania się od wtyczek temu przeznaczonych 😊
Ale to ja. Przy czym każdy przypadek jest inny.
Oraz dodam, że dla mnie to czysto hipotetyczne zagadnienie, bo ja w swoich sklepach wielojęzyczności nie planuję za żadne skarby, mimo że mieszkam we Włoszech i co chwilę ktoś mnie pyta, czemu nie mam włoskiej wersji sklepu i nie sprzedaję tu także.
Ano temu, że strona to jedno, a sprowadzenie na nią ruchu to drugie. Na bank brakłoby mi doby na pozycjonowanie i reklamowanie sklepów jeszcze na rynek włoski, którego na dodatek nawet dobrze nie znam… A przetłumaczyć stronę tylko dla sportu, żeby potem pies z kulawą nogą na to tłumaczenie nie zajrzał, to dla mnie osiągnięcie niewarte wysiłku. O! 😀
A Wy, po przeczytaniu mojego luźnego strumienia myśli, co sądzicie?
Na co postawicie na swoich stronach?
Będziecie je w ogóle tłumaczyć czy już Wam się odechciało? 😇🙈😂
Ten kurs jest i zawsze będzie dla Was DARMOWY,
bo wierzę wiem, że warto sobie pomagać ❤
Totalnie nie musisz za nic płacić, ale jeśli masz chęć, możesz postawić mi kawę ☕
Wypiję ją za sukces Twojej strony!